Patagońskie opowieści – Y Wladfa


Taka sprawa. W 1865 roku stu pięćdziesięciu trzech Walijczyków wsiadło na statek wychodzący z Liverpoolu i popłynęło kolonizować argentyńską Patagonię. Patagonia ogłaszała się wówczas wszem i wobec jako ziemia obiecana dla wszelkiej maści imigrantów, i to dosłownie, bowiem każdy potencjalny kolonizator mógł liczyć na skrawek pola pod uprawę, tudzież inne wsparcie rządowe. Siła robocza, znaczy, była desperacko poszukiwana dla użytkowania nieużytków i ogólnego progresu gospodarczego.

W tamtych czasach Walijczycy emigrowali bardzo chętnie, jak cała reszta Europy, zwłaszcza do Ameryki i Australii. Z czasem pojawił się problem, który zaczął spędzać sen z oczu walijskim patriotom: emigranci zmuszani byli do odchodzenia od języka ojczystego i przysposabiania języka angielskiego. Patrioci główkowali i główkowali, aż znaleźli idealne rozwiązanie. Jak się okazało, Patagonia nie miała parcia na język lokalny, i w tej sposób w drugiej połowie XIX w na jej terenie została utworzona niewielka społeczność walijska zwana Y Wladfa (kolonia) czy pełniej Y Wladfa Gymraeg (kolonia walijska). Głównym ośrodkiem nowej kolonii stał się miasteczko Chubut. Dzięki dość zamkniętemu charakterowi Y Wladfa walijskość w Patagonii rozkwitła sobie w najlepsze, i trwała niewzruszenie nawet wtedy, kiedy ‚właściwa’ Walia znalazła się na krawędzi utraty własnej tożsamości. Po wielu latach odosobnienia i głównie na skutek rozwoju tańszych i szybszych środków transportu Y Wladfa i Walia ‚odnalazły się’; wzajemne wizyty oraz wymiana kulturalna są dziś dość powszechne.

Wiedziałam o tym zjawisku od dawna. Jestem byłą lingwistką, i chociaż wiedza teoretyczna w temacie odleciała już dawno jako te kormorany z Mazur na jesieni, to wciąż interesują mnie zagadnienia praktyczne związane z językiem. Język jest tworem, który ciągle się zmienia, ciekawa więc jestem, jak rozwinął się język walijski nie poddawany wpływowi języka i kultury angielskojęzycznej, a hiszpańskojęzycznej. W jakim stopniu różnią się od siebie te dwie ścieżki tego samego języka? W jakim stopniu Walijczyk z Patagonii i ten z Maesteg mogą się porozumieć? Obecnie w Patagonii zarejestrowanych jest około 50 tysięcy osób o pochodzeniu walijskim; jednakże ilu z nich tak naprawdę wciąż kultywuje swoje dziedzictwo, a ilu stało się Argentyńczykami, trudno powiedzieć.

zn

I teraz przechodzę do najlepszego. W okolicach świat wrzuciłam na fb garść informacji o nadchodzącym kolędowaniu w St Fagans. Kolędowanie odbywa się w dwóch językach, po angielsku i walijsku. W kilka chwil potem dostałam uroczego maila od pana G. Czytałam i czułam jak rośnie we mnie serce, bo to taka niesamowita historia. Pan G. uprzejmie zgodził się, żebym mogła zacytować treść maila, więc bardzo proszę, dla państwa przyjemności:

Urodziłem się w Argentynie, mieszkałem tam 20 lat i w 1991 r. przyjechałem do Polski na studia i już zostałem. Sześć lat, od trzeciego roku życia, spędziliśmy z rodzicami na walijskiej Patagonii, „Y Wladfa”. Moi rodzice od razu zapisali się do walijskiego chóru i przez ten czas nauczyli się mówić, i śpiewać, po walijsku. Do dzisiaj pamiętam nabożeństwa „plygain” i „plygain garolau” (przepraszam jeżeli źle piszę, ale już nie pamiętam dobrze). Niektóre z tych kolęd śpiewamy do dzisiaj, tak jak pieczemy specjalne czarne ciasto owocowe „teisen ddu”, chociaż nie mamy celtyckiej krwi stało się to częścią naszego rodzinnego dziedzictwa. Jak ja chciałbym jeszcze raz w walijskiej kaplicy na końcu świata śpiewać te pieśni mojego dzieciństwa…

I jeszcze kilka słów:

Niedaleko doliny rzeki Chubut, która po walijsku nazywa się Afon Camwy, tam gdzie jest walijska kolonia, znajduje się Comodoro Rivadavia. Jest tam najbardziej na południu wysunięta polska organizacja w Argentynie „Dom Polski w CR”. Na początku XX w. znaleźli tam ropę naftową i polscy inżynierowie trudnili się jej wydobyciem. Trochę Polaków jest również w okolicach miejscowości Dolavon, o pięknej walijskiej nazwie. Pojawili się w Argentynie po wojnie, jak moi dziadkowie z moimi rodzicami. Jedna polska rodzina produkowała walijski ser, ser Chubut. W tej chwili nie pamiętam nazwiska tych producentów, ale pamiętam, że jak jeździliśmy do nich zawsze dostawaliśmy parę ciężkich gomółek… Rodaków wszędzie pełno:)

I tak proszę państwa w tej niesamowitej walijskiej historii pojawiliśmy się i my, wszędobylscy ciekawscy Polacy, piechurzy, kolonizatorzy, pionierzy, odkrywcy i wytwórcy patagońsko-walijskiego sera. Świat jest jednak malutki, a przy tym taki ciekawy.

Natomiast pod spodem do obejrzenia zwiastun filmu Patagonia (2010r). Polecam nie tylko gdyby ktoś był zainteresowany tematem, ale również zwyczajnie dlatego, że to bardzo ładnie nakręcony film o poszukiwaniu rzeczy najważniejszych. Plus niesamowite plenery.

Advertisement

2 thoughts on “Patagońskie opowieści – Y Wladfa”

    1. One czasami same na człowieka wyskakują i dają mu prztyczka w nos.. Ta konkretna historia dla mnie osobiście zyskuje głównie przez niespodziewany wątek polski. Rozbroił mnie. /A/

      Like

Leave a Reply to Anna Cancel reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s