Tag Archives: wodospady walii

Wodospad Czarownic w Talgarth

Pwll-Y-Wrach

W północno-wschodniej części parku narodowego Brecon Beacons na obrzeżach miasteczka Talgarth znajduje się kolejny bohater z niemal niekończącej się sagi walijskich wodospadów. Bohater nosi wdzięczną nazwę Pwll-Y-Wrach i ma za sobą ciekawą historię. A w każdym razie ciekawą legendę.

Po dojechaniu do Talgarth należy się kierować na rezerwat leśny Pwll-Y-Wrach i zaparkować na mini parkingu przy uschłym dębie. Jak nie ma miejsca, to zaparkuj w Talgarth.

11

A potem idź dalej miejscami poważnie błotnistą ścieżką przez las, wiosną usiany niebieskimi i białymi dzwonkami, aż znajdziesz o, taki wodospad:

rt

Pwll-Y-Wrach oznacza sadzawkę czarownic, co podobno ma związek z sympatycznym  średniowiecznym obyczajem wrzucania kobiet podejrzanych o uprawianie czarów do głębokiej wody. Jeśli po wrzuceniu ‘czarownica’ utonęła to świetnie, znaczy, niewinna była; jak wypłynęła, to szybko należało wytłuc z niej szatana razem z życiem przy użyciu długich drągów. Taki paragraf 22. Ale wodospad bardzo ładny. Z ciekawym nietypowym ceglastym w kolorze podłożem. Koneserzy gatunku na pewno docenią. Błotko też.

dsc_0018

Szlak spacerowy biegnie dalej, od Ciebie zależy jak daleko zechcesz się wybrać. Natomiast po powrocie do miasteczka warto skorzystać z którejś z barwnych kafejek, w których można zobaczyć m.in. kasę na stare pieniądze..

dsc_0140

.. które były absolutnie obłąkane i całe szczęście, że je zmienili. No bo tak. Teraz mamy funta i pensy. Przed 1971 r było tak: 1 funt (pound, zwany też sovereign, czyli suwerenem ) to było 20 szylingów (shilling, zwany alternatywnie bobem); 1 szyling to było 12 pensów (penny). Pens dzielił się na: dwa półpensy (halfpenny)  albo cztery ćwierćpensy (quarter penny). Jeden półpens składał się z dwóch farthings. Były trzypensówki, sześciopensówki (sixpense); dwa szylingi nazywały się alternatywnie two bobs, pięć szylingów tworzyło crown czyli koronę; 1 funt i jeden szyling tworzyły 1 gwineę.. zgubiłeś się i ziewasz, nic nie szkodzi, ja też, a to jeszcze wcale nie koniec, ale chyba już sobie darujemy, thank you very much.

Advertisement

Diabeł, wodospad i trzy mosty

Devil’s Bridge to jedna z największych atrakcji tzw. ‘zielonej pustyni’ środkowej Walii. Znajduje się w małej osadzie o tej samej nazwie, położonej o kilkanaście mil na wschód od Aberystwyth w hrabstwie Ceredigion. Zasadniczo chodzi, jak prawdopodobnie już wywnioskowałeś, o most. Ale nie tylko.

Legenda głosi, że dawno, dawno temu, kiedy w Devil’s Bridge nie było jeszcze żadnego mostu, a może nawet i żadnej osady, pewnej babie uciekła krowa. Ku powszechnemu zdumieniu zwierzę odnalazło się na drugim brzegu rwącej rzeki. W żaden sposób nie można było się do niego dostać. Baba wpadła w czarną rozpacz. Na to pojawił się, jak to zwykle bywa w takich podbramkowych sytuacjach, diabeł i zaproponował, że wybuduje most. Oczywiście nie za darmo. Zapłatą miała być – uwaga, niespodzianka – dusza, której posiadacz przejdzie most jako pierwszy. Baba zgodziła się z ciężkim sercem, nie widząc innego wyjścia. Tuż przed wejściem na most wpadła jednak na genialny w swej prostocie pomysł. Wyjęła z kieszeni kawałek chleba i rzuciła go przez całą długość mostu; za chlebem pobiegł.. pies. I tak sprytna baba wykiwała diabła. Diabeł się był cokolwiek zdenerwował i opuścił te strony, podobno na zawsze. Most pozostał. Co stało się z pechowym psem, kroniki nie podają.

Tyle legenda, pięknie służąca miejscu przez ostatnie dwa stulecia w formie magnesu na turystów; w rzeczywistości pierwszy z trzech mostów Devil’s Bridge został prawdopodobnie wybudowany przez mnichów rezydujących w niedalekim opactwie Strata Florida. Stoi w tym miejscu od XI stulecia i nadal ma się całkiem dobrze. W 1708 roku nadbudowano nad nim drugi most, również kamienny, ale większy, a dwieście lat lat później nad oboma mostami powstał trzeci, żelazny. Jako całość, konstrukcja jest prawdziwym unikatem.

Mosty pochylają się nad głębokim wąskim wąwozem, którym pędzi intensywnie zasilana częstymi opadami rzeka Mynach. Tuż za mostami rzeka spada w dół spektakularną 90-metrową pięciopoziomową kaskadą – główną atrakcją Devil’s Bridge. Jedyny sposób, żeby obejrzeć to imponujące dzieło natury, to skorzystać z dłuższego z dwóch dostępnych spacerów. Teren jest ogrodzony i trzeba zapłacić za wstęp – albo osobie w budce, albo wrzucić monetę przy bramce. W tej chwili wstęp na dłuższy spacer z widokiem na wodospad kosztuje przy bramce 2 funty, a na krótszy, z którego można podziwiać mosty i pędzącą wąwozem rzekę – 1 funta. Warto skusić się na oba. W trakcie dłuższego spaceru (około 40 minut) można podziwiać wodospad w całej okazałości z daleka oraz z bliska ze strategicznie ulokowanych platform widokowych. Trasa składa się w dużej części ze  stromych kamiennych schodów, które przy deszczu mogą być śliskie, należy zachować ostrożność. Z uwagi na ukształtowanie i wymagania terenu atrakcja nie jest przystosowana dla osób niepełnosprawnych. Parking jest bezpłatny; kod pocztowy dla satnavu: SY23 3JW. Strona zarządcy. Mapa:

Niedaleko od mostów znajduje się liczący sobie około 300-tu lat hotel z kafeją o specyficznym, lekko podupadłym klimaciku. Warto sobie pozwolić na filiżankę gorącej herbaty i kromkę bara brith, tradycyjnego walijskiego chlebka z owocami spożywanego z masłem. Jako bonus można sobie dyskretnie poobserwować lokalnych seniorów, którzy przychodzą tam na swój tradycyjny niedzielny obiad.

Devil’s Bridge to mocno klimatyczne miejsce, zwłaszcza jesienią i zimą, kiedy jest szaro i mokro, i nie kręci się wokół zbyt wielu turystów. Idealne miejsce na morderstwo… W każdym razie na ekranie. Wiedzą o tym miłośnicy serialu Hinterland (walijski tytuł Y Gwyll). Dla niezorientowanych, Hinterland to kręcony w Walii (i w dużym stopniu po walijsku) i utrzymany w duchu skandynawskiego noir serial kryminalny wykorzystujący dzikie i bezludne plenery środkowej Walii jako ponuro-efektowne miejsca zbrodni. Akcja jednego z odcinków toczy się właśnie w Devil’s Bridge, i nie zaprzeczam, to ten fakt skusił mnie ostatecznie do złożenia tam długo odkładanej wizyty. Na zwiastunie poniżej można zobaczyć i mosty, i wąwóz z rwącą wodą i klimatyczny hotel.

Latem, w otoczeniu zieleni i promieni słońca to piękne miejsce ma zapewne zupełnie inny klimat. Ale mnie osobiście ten lekki jesienno-deszczowo-zbrodniczy dreszczyk bardzo przypadł do gustu.

Tutaj znajdziesz nasz wyczerpujący artykuł na temat walijskiej ‘zielonej pustynii’. Zapraszamy.

Drogi Czytelniku, darując nam kilka minut swojego czasu w postaci komentarza do tematu nie tylko sprawiasz nam ogromną przyjemność, ale również przyczyniasz się do rozwoju tej strony. Diolch Yn Fawr. 

Wodospady Doliny Neath

wodo (2)

mapek Dzisiejsza propozycja to szlak wodospadów, który moim (ale nie tylko moim) zdaniem, śmiało może konkurować z najładniejszymi tego typu szlakami w kraju a może i Europie. Stanowi wycinek dłuższej trasy o nazwie Waterfalls Trail, z którego słynie dolina Neath. Wycinek nazywa się 4 Falls Trail czyli Szlak 4 Wodospadów. Mapki orientacyjna gdzie jesteśmy, by Google.

ysrJadąc od miejscowości Pontneddfechan kierujesz się lokalną drogą na północ na Ystradfellte. Nie denerwuj się, kiedyś opanujesz te nazwy. Po drodze będzie zjazd na jeden z parkingów oznaczonych na mapie, ale jedź dalej. W Ystradfellte podażasz za znakiem ‚Waterfalls’; doprowadzi cię do leśnego parkingu. Dojazd jest prosty, ale najlepiej sobie to prześledzić na google maps.

No więc parking; stąd zaczynasz, i tu wrócisz, bo spacer jest kółeczkiem. Podążasz za ścieżką przez las. Po dojściu do rozwidlenia dróg kierujesz się w prawo, dość ostro w dół. Pierwszy wodospad jest już niedaleko.

DSC_0211

DSC_0217

DSC_0228Z tego miejsca teoretycznie powinieneś zawrócić do ścieżki wyjściowej.. i ja zupełnie nie zachęcam do żadnej nieodpowiedzialnej niesubordynacji.. ale gdybyś, załóżmy, posiadał te paskudne cechy charakteru, np. skłonność do łamania zakazów, podejmowania niewielkiego ryzyka.. do czego oczywiście, jak mówię, nie zachęcam.. i dajmy na to zachował elementarną ostrożność..

nm.jpg DSC_0267 DSC_0237to (jak słyszałam) kontynuując spacer ‚zamkniętą’ ścieżką dojdziesz do przepięknego, nieco odosobnionego wodospadu o malowniczej nazwie Sgwd Isaf Clun-Gwyn. Według mnie, ukryta perła Wodospadowego Szlaku. Dla tych, którzy są praworządni i się słuchają, całkiem słusznie,  dodam, że do wodospadu można też dotrzeć od drugiej, legalnej strony, ale mało kto dociera, bo dojście wymaga pewnego wysiłku, trzeba iść pod górę często po kamieniach i korzeniach, nie jest to specjalnie wygodne, aczkolwiek nie takie znowu straszne.

sgw

5Podążając dalej wzdłuż rzeki i po kierunkowskazach dojdziesz do kolejnych dwóch wodospadów, w tym jednym wysokim, o nazwie Eira, do którego trzeba sobie zejść drewnianą ścieżką ostro w dół i za którym można przejść w sprzyjających warunkach pogodowych. Przy wodospadach można czasem spotkać poszukiwaczy mocnych wrażeń zażywających kąpieli w lodowatych wodospadowych wodach.

wodospNa tym szlaku nie da rady się zgubić. Jeśli nie wiesz gdzie iść, to podążaj wzdłuż rzeki, a prędzej czy później dojdziesz do kolejnego wodospadu albo drewnianych kierunkowskazów. Mapka u góry powinna dać ci ogólny pogląd na to co i gdzie; ale jeśli myślisz o poważniejszej eksploracji tych terenów to warto zaopatrzyć się w jakąś sensowniejszą. Sama sobie od lat sobie powtarzam że powinnam, może w końcu to zrobię. Zdecydowanie nie wybierałabym się w te rejony w klapkach. Widziałam panie przechadzające się rekreacyjnie do pierwszego z brzegu wodospadu w sandałkach, no ale widocznie nikt im nie powiedział, że Ciechocinek to w drugą stronę. Fotografom szczególnie polecam ten szlak jesienią, wybarwiające się pięknie liście stają się dodatkowym bonusem.

Najlepszy czas na wizytę: wodospady są najatrakcyjniejsze po obfitych opadach, ale uwaga: może być ślisko. Zachowaj ostrożność.

_____________

Info praktyczne:

Lokalizacja: dolina Neath, przy wiosce Ystradfellte, park narodowy Brecon Beacons. Orientacyjny kod pocztowy dla nawigacji satelitarnej: CF44 9JE.

Rodzaj szlaku:  pagórkowaty, leśny, rzeka + wodospady.

Trudność: częściowo łatwa, miejscami średnia.

Dystans: 3.8 mil, czyli około 6km, ale momentami dłuższe dość strome podejścia, można się zmęczyć.

Udogodnienia: parking płatny (ostatnio £4 za dzień) niestrzeżony.

wodo